Let’s do it silently
Menu główne gry wita nas ciekawym wyglądem oraz przede wszystkim znakomitą, pełną pompy muzyką. Już ten początek nastawił mnie do gry bardzo optymistycznie, tym bardziej, że autorzy postarali się – na oficjalnej stronie gry znajdziemy teksty bojowych pieśni po mandaloriańsku oraz tłumaczenie na angielski. Taka dbałość o szczegóły to rzadkość w dzisiejszych czasach – niestety.
Po zabawie z menu możemy przejść do właściwej rozgrywki. Wprowadzenie rzuca nas na planetę Kamino gdzie to hodowany jest nasz bohater oraz jego koledzy. Hodowany, gdyż kierujemy tutaj jednym z bardzo wielu klonów Jango Fetta.
If we are clones, then why am I the only one with a sense of humour? :)
W SW:RC pokierujemy czteroosobowym oddziałem klonów-komandosów, czyli znanych z Epizodu 2 ale tak naprawdę nieznanych szturmowców. Nieznanych dlatego, że nasi podopieczni to specjalnie wyszkolona i wyposażona elita wojsk Republiki. Jak już wspomniałem naszych komandosów jest tylko czterech, ale jest to siła uderzeniowa potrafiąca naprawdę wiele. Co ciekawe mimo, że są oni klonami, to każdy z nich jest inny i na swój sposób oryginalny. Mamy tutaj snajpera, speca od komputerów, gościa od ładunków wybuchowych no i oczywiście dowódcę oddziału w którego to właśnie rolę się wcielamy. To zróżnicowanie pozwala się łatwo wczuć w grę, tym bardziej, że każdy z naszych klonów ma swoją własną, na ogół dość skrzywioną, osobowość.
SW:RC składa się w sumie z trzech kampanii, w każdej z nich mamy kilka misji, ale jest to raczej dłuższy ciąg prowadzący do jednego celu niż konkretny podział na kolejne zadania. Taka konstrukcja z jednej strony powoduje, że gra jest bardzo dynamiczna, ale z drugiej sprawia też, że jest bardzo krótka. Jedna kampania to myślę, że nie więcej niż 4-5 godzin, a dla doświadczonego gracza już mniej.
I love the creacky sound when they die…
W trakcie gry zwiedzimy miejsca dość różne, tak więc na nudę raczej nie powinniśmy narzekać. Najpierw pobiegamy trochę po Geonosis, później trafiamy na odnaleziony statek-widmo należący kiedyś do Republiki, a finał to Kashyyk (swoją drogą ostatnio dość mocno promowany przez Lucasa). Narzekać można tylko na to, że całość ukończymy tak szybko oraz na brak wyraźnego zakończenia.
Każda misja to kilka map (średniej wielkości, niektóre sprawiają wrażenie zbyt krótkich) bardzo dobrze zaprojektowanych należy dodać. Przez cały czas coś się tutaj dzieje dlatego na nudę narzekać nie będziemy. A to sprawia, że jeszcze bardziej żal, że REPUBLIC COMMANDO jest takie krótkie.
Początkowo bardzo obawiałem się o to jak twórcy rozwiążą sterowanie, które wg mnie jest największą wadą większości taktycznych strzelanek. Problem rozwiązano bardzo prosto – wygodnym i łatwym sterowaniem oraz obejściem problemu – gra nie jest strzelaniną taktyczną. Elementów taktycznych jest tutaj po prostu jak na lekarstwo, a planowania nie ma wcale. Niestety nie ma też raczej działania po cichu, wszystko co będziemy robić nastawione jest raczej na ogromne zniszczenia. Niby to fajne, ale z drugiej strony średnio to przypomina działania komandosów.
An elegant weapon for more civilised times?... Guess what, civilised times are over
Wyposażenie naszych komandosów jest dość interesujące. Składa się z trzech (no dobra, czterech) elementów. Pierwsze z nich to blaster z nieograniczoną amunicją, który nadaje się do odganiania much co najwyżej, na dodatek co parę strzałów musimy poczekać, aż z powrotem się naładuje. Druga to nasz wielofunkcyjny karabin który jest jednocześnie: standardowym karabinem (jak na mój gust trochę za słabym), snajperką oraz rakietnicą. Wystarczy tylko mieć amunicję do danego elementu i już możemy postrzelać. Po trzecie możemy zabrać jedną z broni używanych przez przeciwników – tutaj wybór jest całkiem spory poczynając od shotguna a kończąc na potężnym CKMie który sprawia, że chodzimy o połowę wolniej. Ostatni element zestawu, zdecydowanie mój ulubiony to atak z bliska. Zależnie od używanej broni może się on różnić, ale na ogół jest to atak specjalnym kolcem wysuwanym z rękawicy. Wygląda to super, rani przeciwnika bardzo konkretnie i powoduje ciekawe efekty graficzne w postaci zachlapanego ekranu.