MOVIE ZONE - HITCH
SS-NG #30 KWIEWCIEŃ 2005






Patryk "Yisrael" Stanik
   Stosunku damsko-męskie zawsze rozbudzały wyobraźnę twórców, a od jakiegoś czasu rozbudzają ją tak komedie romantyczne jak i książki o zdobywaniu partnera w tych ciężkich dla ducha czasach. Może zapoczątkowały nową modę (jeśli można mówić o modzie, ale to poniżej) Dziennik Bridget Jones i książki typu Diabeł ubiera się u Prady, może filmy nazywane romantycznymi - a najpewniej oba.
Problem jest szczególnie poważny na Zachodzie, chociaż już w Polsce zaczynają się objawiać pierwsze objawy zjawiska singli. Ludzie pędzą za karierą, nie mają czasu na poznanie siebie nawzajem i mają też coraz wyższy self-esteem, który czasem rośnie w zbyt dużą i fałszywą pewność siebie. Problem w tym, że każdy chce znaleźć idealnego parnera najchętniej bez wysiłku (choćby zrozumienia jego/jej wad).
Dziennik Bridget Jones to oczywście nie tylko książka rozrywkowa, bo i wtedy nie odniosłaby takiego sukcesu. Autorka, Helen Fielding, trafiła we właściwy temat, który narastał już od jakiegoś czasu. Komedie romantyczne w postaci fimów trochę inaczej zabierają się za ten problem, jakby spychając problem na bok, bo tam książe z bajki pojawia się już na początku.


  Dobre rady


Dlaczego o tym piszę? Byście zrozumieli lepiej jak bardzo ktoś taki jak Alex Hitchens byłby cenionym człowiekiem w prawdziwym życiu. Tytułowy Hitch, w którego wcielił się przezabawny Will Smith, to legendarny Doktor Randka, która pomaga mężczyznom zostać zauważonym przez kobiety, w których ci nieszczęśni się zakochali. Sądzę, że rola byłaby bardzo popularna, bo choć z wierzchu jego zadanie może wyglądać jak proste pomaganie w poderwaniu kobiet, to jednak Hitch ma swoje zasady, a kojarzy takich facetów, o których wie, że dla wymarzonych kobiet będą idealnymi partnerami i ich wielbicielami.


  Jachcik


"Hitch" to nie tylko komedia romantyczna, o czym zaraz, ale także kawałek filmu jednak zwracająy uwagę na narastający problem. Szkoda tylko, że tak cenny kawałek tego dzieła został zalany wręcz prostym romantyzmem. Fabuła filmu opiera się na odkyrwaniu znaczenia miłości samego Hitcha, który, choć jest ekspertem od kobiet i uczuć między nimi a facetami, jednak sam nosi w sobie bliznę, którą rozerwie, ale i wyleczy pod koniec filmu
Jego rola polega na pomaganiu fajtłapom, przy czym sam, gdy poznaje dziewczynę swoich marzeń zaczyna popełniać najprostsze błędy. Czy to strzała amora działa tak zniewalająco? Nie wiem, ale kopnięcie w głowę na pierwszej randce swojej partnerki bynajmniej nie jest stereotypowe. Druga sprawa to ukazanie miłości jednego z jego klientów, Alberta, do wielkiej gwiazdy (która zresztą okazuje się naprawdę dobrą osobą).


  Zakochana para


Jeśli chodzi o fabułę to pewnie tyle, można domyślać się zakończenia, jednak nie oceniałbym filmu przed końcem. Po pierwsze jest to naprawdę przezabawna komedia, dawno się tak nie uśmiałem w kinie. Po drugie z początku niewybredna opowieść miłosna - nie konkretnie Hitcha i jego latynoskiej ukochanej - ale miłości w czasach XXI wieku w ogóle. To jednak nadal baśń. Akcja toczy się w Nowym Jorku, w najdroższych dzielnicach, w najdroższych apartamentach, w najdroższych samochodach (kilka razy widać Maybacha ukochanej Alberta, Allegry - co za samochód...) czy knajpach. To życie, innymi słowy, niedostępne dla 98 procent ludzi. Wszyscy (no, prawie - nie wliczam Alberta) są młodzi i piękni, mają udane kariery zawodowe - i tutaj leży pies pogrzebany, albowiem ludzie sukcesu zdają się wypaleni czy niespełnieni, co chyba z pewną dozą fantazji możemy zobaczyć w tej produkcji. Czy w Polsce "Hitch" nie będzie trochę nazbyt frustrujący dla przeciętnego widza?


  Biali nie tylko skakać, ale i tańczyć nie potrafią


Wiara w kapitalizm, której poklady wręcz rozlewały się na początku lat dziewięćdziesiątych teraz zdaje się niknąć w obliczu wielkich kłopotów, z jakimi mierzy się codziennie normalny obywatel. Historie o miłości są chwilą na odejście od świata szarości - na kilkadziesiąt minut możemy przenieść się w bajkową krainę, ale tym smutniejsze musi być wyjście z sali kinowej. Fałsz jest podstawą - oszukujemy samych siebie, a życie wcale nie jest tak arkadyjskie (widziałem ten film na otwarciu Cinema City w Galerii Kazimierz w Krakowie, wielki obiekt z najdroższymi sklepami etc., co tylko potęgowało nastrój innego, lepszego świata). Innymi słowy wypalenie bohaterów filmu to efekt fałszu i pustki, jakie zakradły się do życia może i bogatych ludzi, ale czy to są ludziesukcesu? Ostatnio coraz więcej pisarzy odpowiada na to pytanie, demaskując sztuczność ("29.99" Beidegera czy "Zwał" Shuty'ego) ale przy tym ukazując ciężką, typową rzeczywistość. Czy warto marzyć? Oczywiście, a kilka chwil spędzonych w kinie na oglądaniu życia wymarzonego na pewno nie zaszkodzi naszej psychice, przy odpowiednim podejściu także zamiast frustrować będzie stymulować. Ale by nauczyć się takiego podejścia do życia trzeba być po prostu rozważym, ale i romantycznym, bo przecież czymże są zbytki materialne jak nie tylko i wyłącznie nałogiem oplatającym, ale nic nie znaczącym? Innymi słowy: bawcie się dobrze.
MOVIE ZONE - HITCH
SS-NG #30 KWIEWCIEŃ 2005